( Niestety, trudno to przeżywacie, nie mam więcej fot : D )
Pewnego dnia na RZ narodził się książę. Jego ojciec, król Bohir, nadał mu imię Tinn. W tym samym czasie na LZ narodziła się lwiczka. Dano jej imię Tani. lwiątka rosływ towarzystwie dorosłych, a czas szybko mijał. Pewnego dnia, Młody Tinn wyszedł na sawannę pod opieką niani, Bert. Ale ona odeszła szybko od niego i Tinn mógł spokojnie opuścić tereny RZ. Tam, zdziwiło go brak dżungli. Ale matka mu o tym opowiadała, że tam wcale nie ma dżungli. Szedł więc śmiało przed siebie, aż naskoczyła na niego beżowa lwiczka. Tani : Ktoś ty?! Nie znam cię! Tani miała niezwykłą nieufność do obcych, więc mama i tata za bardzo ją rozpieszczali. Tinn : Nazywam się Tinn. Jestem księciem. Tani : Co?! Tutaj księżmi są Ahadi i Uru.Tinn: Poznam ich?! Tani : Hmm....nazywam się tak w ogóle Tani. Jeżeli masz dore zamiary, pozwolę ci przejść dalej, a jeśli nie : prowadzę cię do króla. Tinn znieruchomiał. Jakby Tani zaprowadziła go do króla, byłoby po nim. Tinn : Nie mam złych zamiarów. Po prostu poszedłem na spacer. Jednak lwiątko pociągnęło go za uszy i pobiegło pod LS. Tani : Królu! Na dół zszedł bardzo dorodnej maści lew. Patrzył srogim wzrokiem na Tinna. Ahadi : Tani, on nic nam nie zrobi. To lwiątko, już ci mówiłem. Zajmij się nim! Tinn : To twój ojciec?! Tani : Nie. Mój ojciec i matka mieszkają w o tamtej grocie. A Ahadi, znaczy nasz król, ja jestem jego sługą. Pilnuję granicy. Tinn : A rodzice?! Co o tym myślą?! Tani : Moich rodziców mało co obchodzi, w ogóle im na mnie nie zależy. Tinn wrócił do domu. Bohir : Synku, gdzieś ty był?! Przecież Bert miała cię pilnować! Ach, nie chce mi się gadać. Po paru chwilach Tinn spadł na ziemię zadrapany. Bohir : WRRRRRR!!!!!!!!!!!! Kto Tu Jest?!!!! WWWWRRRRRRRRR!!!!!!!!!! Ale nic się nie odezwało. Byli w jaskini. Po chwili '' ktoś '' zadał kolejne ciosy Tinnowi. I wtedy Tinn umarł. Król i Królowa rozpaczali za ukochanym dzieckiem, a król był pewien, że to on jest temu winien. Pochowali ciało syna niedaleko granicy,tam, gdzie zginął. Rop, szaman RZ ogłosił 2 tygodniową żałobę. Minęło kilka lat, Tinn był dorosły ( on nie umarł ). I zaczął prywatne życie. Jednak nie przejmowały go lwice , które jak sobie pewnie myślicie : nie dawały mu spokoju. Wkrótce, Tinn wyniósł się z CZ ( Mieszkał na Czarnej Ziemi). Samotność go opętała, nie miał nikogo. Żałował teraz, że nie pokochał jednej z lwic. I w pewnym momencie naskoczyła na niego Tani. Tinn : Tani?! Tani : Tinn?! Och, nawet nie wiesz, jak się cieszę! Dawno mnie nie odwiedzałeś. Tinn : Bo nie żyłem. Tak jakby. Po kilku miesiącach, Tinnowi i Tani urodziły się dwa lwiątka : Tojo i Chumvi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz